piątek, 29 września 2017

IX. Zrobiłbym wszystko, żebyś była moja, rozumiesz?

Gdzie był Gabryś przez ten czas, zapytacie.
Otóż Gabryś ma zajęcia codziennie od 7 do 16 i śpi przez większość życia :))))
Zajadę się kiedyś, enjoy! x


- Boże, co jest? - złapałam się za klatkę piersiową i nerwowo zagryzłam wargę.
- Nie wiem, co oni znowu nawymyślali. - westchnęła ciężko. - Tutejszy doktor to jakiś Porąbaniec i nawet nie wiem, czy ma rację, ale napsuł mi krwi na cały wyjazd.
- Meredith, ale co on ci powiedział! - jęknęłam nerwowo.
- Myśli, że mam jakiegoś pieprzonego raka kości!

---

- Chcę pogadać, Mała. - westchnął Zayn, kiedy wypruta z życia zwlekłam się na dół i usiadłam na stołku przed nim.
Mężczyzna wykładał właśnie gorącą jajecznicę na mój talerz, ale nie mogłam nawet się na tym skupić, jedynie patrzyłam posępnie w blat:
- Chodzi o poprzedni wieczór. - przerwał na chwilę, ale nie widząc reakcji z mojej strony postanowił kontynuować. - Mieliśmy robić głupoty i nie żałować, doskonale o tym wiem. I nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciał być z siebie zadowolony. - nerwowo przetarł twarz dłonią. - Ale nie jestem, Lydia. W ogóle nie jestem. Niby wszystko jest okay, stało się. Ale to nie powinno mieć miejsca. Bóg nigdy mi tego nie wybaczy i szczerze nie wiem, co we mnie wstąpiło. - znów sprawdził moją reakcję, a ja po prostu patrzyłam i czułam, jak dusza ze mnie ulatuje. - Postarajmy się wrócić do normalności, codzienności. Zapomnijmy o wczorajszym wieczorze, nic na tym nie stracimy.
- Wypierdalaj stąd, Zayn. - podniosłam na niego zaszklony wzrok, a moja twarz nie wyrażała żadnych emocji. - Zabieraj swoje rzeczy i wypierdalaj.
- Mała... - zawahał się, zaskoczony. - Ale możemy się przyjaźnić.
- Wypierdalaj, powiedziałam! - wrzasnęłam, chwytając talerz z jedzeniem i roztrzaskując go na podłodze. - Jesteście beznadziejni, wszyscy! I wszyscy i tak odejdziecie, każde z was. Meredith przygarnęła sobie sierotę do podlewania kwiatków, żeby odejść. Ty znalazłeś sobie panienkę do bzykania i już też ci się znudziłam! Po prostu kurwa wyjdź, bo mam dość! - popchnęłam go do tyłu, kiedy ten stał jak wryty z rozchylonymi ustami i nie wiedział, co powiedzieć. - Nie chcę cię już oglądać. - czułam gorące łzy spływające po moich policzkach i miałam wrażenie, że moje płuca drastycznie ograniczyły miejsce na tlen.
- Kochanie, co się stało? Dlaczego płaczesz? - wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja odepchnęłam ją jak najszybciej.
- Nie kochaniuj mi tu! - jęknęłam, zalewając się kolejną falą łez. - Nic się nie stało, tak samo jak wczoraj było niczym. Mam serdecznie dosyć was wszystkich, dlatego wypieprzaj z tego domu jak najszybciej, ja zrobię to samo. Jutro wracam do Birmingham, nie chcę was oglądać. Nigdy więcej. - warknęłam, zaciskając szczękę.-Nawet nie wiesz, jak ogromnie się na tobie zawiodłam, Zayn. Jesteś taki, jak ci wszyscy idioci, o których piszą dziewczyny w swoich romansidłach.
- Lydia, do chuja, nie wykorzystałem cię, czy coś! Wczoraj było naprawdę świetnie, a ja po prostu chcę się upewnić, że wciąż się kumplujemy! Nikt nie mówił o żadnym odchodzeniu!
- Gówno prawda! - krzyknęłam. - Chciałeś tylko zaliczyć kogoś przed seminarium. I gratuluję, udało ci się. Teraz odejdź!
- Nigdzie nie pójdę. - prychnął ze złością.
- Wypierdalaj! - powtórzyłam, z impetem uderzając go otwartą dłonią w twarz.
I wtedy sama zrozumiałam, że przesadziłam. Nie usprawiedliwiała tego rozpacz czy złość, ale w tamtym momencie byłam zbyt dumna, by przyznać się do błędu albo przeprosić. Uderzenie było okazaniem braku szacunku, a oczy Zayna spoglądające na mnie z wyrzutem uświadomiły mi, że tak to odebrał. Odchrząknął nerwowo, opuszczając wzrok:
- J-ja przepraszam... - westchnęłam ostatecznie.
- Nie, to nic. - sapnął smutno. - Faktycznie już na mnie pora. - podrapał się po głowie, nie patrząc na mnie.
- Nie chciałam cię ude...
- Nic się nie stało. - przerwał mi szybko. - Miłej podróży.
Zabrał swoją kurtkę i wyszedł z domu, trzaskając drzwiami.
Poczułam, że jego słowa podziurawiły mnie na kawałki. Nie chciałam kłótni, nie chciałam problemów. Zayn był idealny i wiedziałam, że nie mogę go teraz stracić. A straciłam kilka miesięcy wcześniej, niż miało się to stać. Odgoniłam łzy i wybiegłam za nim na zewnątrz. Był już w lesie, więc dobiegłam do połowy podwórka:
- Zayn, zaczekaj!
Chłopak odwrócił się niechętnie i zmarszczył brwi:
- Idiotko! - podbiegł do mnie szybko i wziął mnie na ręce. - Jest śnieg i jakieś 16 stopni na minusie! Gdzie twoje buty? Spodnie? Kurtka?
- Zimno mi. - jęknęłam.
- Tak? Ciekawe. - prychnął, odnosząc mnie do domu szybkim krokiem.
- Nie chcę, żebyś wychodził. - szepnęłam, kiedy odkładał mnie na kanapę.
- Dopiero kazałaś mi wypierdalać. - mruknął.
- Jestem rozbita, okay? Jest źle. W sensie w mojej głowie. - poczułam łzy formujące się pod moimi powiekami. - Muszę odpocząć, to wszystko. Przepraszam. - ukryłam głowę w kolanach.
- Mała, spójrz na mnie. - chwycił mój podbródek, kładąc następnie swoją brodę na moich kolanach. - Przepraszam cię za dzisiaj. I za wczoraj, to nie było w porządku.
- Nie, to ja wkurzam się bez powodu. W końcu nic nas nie łączy, tak? To nic nie znaczyło. - pociągnęłam nosem.
- A znaczyło?
- Zabrałeś moje dziewictwo, Zayn. - jęknęłam. - Może i dramatyzuję, bo nie jest to dla mnie coś super ważnego, ale jednak jestem babą i swoje przeżywam. Więc tak, miało to dla mnie jakieś znaczenie. Za dużo sobie wyobraziłam.
- Byłem pijany, Mała...
- Kręcę tylko pijanych facetów. - wzruszyłam ramionami, a Zayn mocno zmarszczył brwi. - Nie musisz mi tego wypominać. Nie chcę już tego słuchać, dobrze? Nie wracajmy do tej nocy, upiliśmy się, trudno.
- Dlaczego to powiedziałaś? - był jakby... Zły?
- Co powiedziałam? - mruknęłam.
- Że kręcisz tylko pijanych facetów.
- Gdybyś nie miał być księdzem, nie pocałowałbyś mnie na trzeźwo, a już na pewno byśmy się nie przespali. Nie wiem, kurwa, czy ten twój Bóg aż tak pożałował mi urody, charakteru, umiejętności rozmowy, czy coś.
- O czym ty w ogóle...
- Stwierdzam fakty. - przerwałam ze sztucznym uśmiechem. - Chciałam jeszcze przeprosić za... - wskazałam na jego policzek. - Za to. - westchnęłam ciężko. - To nie powinno mieć miejsca.
- Racja, nie powinno. - przytaknął.
- Nie zrobiłam tego celowo, wiesz? - zerknęłam na niego, również siedział obok mnie z nogami podkulonymi pod brodę.
- Nie sądziłem, że będziesz aż tak zła za chęć zapomnienia o "tych sprawach" - zrobił cudzysłów w powietrzu.
- Nie byłam zła o to. - przyznałam szczerze.
- A o co?
- Chyba w ogóle nie byłam zła. - zmarszczyłam brwi. - Zdenerwowana, to odpowiedniejsze słowo.
- Nie wiedziałem, że cię zdenerwuję. Naprawdę tego nie chciałem.
- To nie twoja wina, chodzi o Meredith. - westchnęłam, bezradnie opuszczając ramiona i opierając głowę o zagłówek sofy.
- Co się dzieje? - zmarszczył brwi.
- Nie chcę o tym teraz rozmawiać, kiedyś ci powiem. - uśmiechnęłam się do niego smutno, czując łzy ponownie wzbierające się w moich oczach.
- Chodź tu. - polecił, rozkładając ramiona.
Bez problemu wślizgnęłam się w jego uścisk i poczułam, że całuje mnie w głowę:
- Wiesz. - zaczął niepewnie. - Myślę, że okropnie pieprzysz.
Posłałam mu o co ci chodzi spojrzenie:
- Mam pewne luki, jeśli chodzi o wydarzenia z wczoraj, ale wiem, że było fajnie. Powiem nawet, że fantastycznie. Jesteś piękną, inteligentną i zabawną dziewczyną, Lydia. Czasem zachowujesz się jak ostatnia okrutna szmata, ale to uwielbiam. - poczułam wibracje jego klatki piersiowej, kiedy się zaśmiał. - I nie myśl, że pocałowałem cię tylko dlatego, że byłem pijany. Gdybym tylko nie zamierzał zostać księdzem... Zrobiłbym wszystko, żebyś była moja, rozumiesz?
Uchyliłam usta, jakbym chciała odpowiedzieć, ale nie mogłam. Patrzyłam mu prosto w oczy i czułam, jak krew płynie w moich żyłach. Słyszałam jej szum w głowie, czułam jak serce ją pompuje, jak tętnica na mojej szyi pulsuje z gorąca. "Umieram", pomyślałam od razu. Jednak to nie była śmierć, to Zayn. Zayn tak na mnie działał. Słowa, które wypowiedział były jak klucz do mojego wnętrza, miał mnie całą. Kiedy stałam się taka ckliwa?
- To przerażające, jak bardzo chcę cię teraz pocałować. - zaśmiał się nerwowo, patrząc na moje usta.
- Chcesz w to brnąć? - zapytałam łamiącym się głosem.
- Jeśli tylko mi pozwolisz. - przeniósł wzrok na moje oczy. - Jestem kompletnie trzeźwy, Lydia.
I nie mam pojęcia, co stało się w tym momencie, ale jedynie położyłam palec na jego wargach i pokręciłam głową, na znak niezgody. Brwi Zayna praktycznie złączyły się po środku:
- Co?
- Nie chcę, żebyś żałował. - wyznałam z zakłopotaniem.
- Skoro sam to zaproponowałem, to myślę, że nie żałowałbym. - uśmiechnął się chytrze.
- Kochanie, wczoraj też zaproponowałeś seks, a rano masz do mnie pretensje. Teraz widzisz, jak to działa? - podniosłam się z niego, Zayn również się wyprostował. - Nie możemy sobie mącić, Zayn. Nawet nie wiesz, jak zagubiona teraz jestem w swoich słowach. - zaśmiałam się gorzko. - Gdybyś tylko wiedział, co dzieje się w mojej głowie, to byś zwariował.
- Chciałem ci po prostu udowodnić, że nie pociągasz mnie tylko wtedy, kiedy jestem pijany.
- Pogarszasz, Zayn. - uśmiechnęłam się.
- Niby jak? - splótł ręce na klatce piersiowej.
- Chcesz mnie pocałować, bo chcesz coś udowodnić. - wściubiłam palec w jego policzek. - Nie dla samego faktu pocałunku.
- Nie to miałem...
- ... Wiem o tym. - przerwałam. - Ale i tak czas postawić sprawę na czymś, bo okropnie miesza mi się pod kopułą. - wskazałam palcem na swoją czaszkę.
- Co proponujesz? - uniósł brew.
- Proponuję potraktować wczorajszy wieczór jako część planu. Nie możemy się w to zagłębiać, czy tego powielać, bo nie jesteśmy bezuczuciowi, Zayn. Wyznania i pocałunki powtarzające się co jakiś czas nie będą już puste...
- ...Nie były puste. - wtrącił stanowczo.
- Właśnie o tym mówię. - westchnęłam ciężko, opierając łokcie na kolanach. - Skoro to nie było puste, to to ma jakiś sens. A nie powinno. Słowa mają moc, wiesz? Boję się, że kiedyś to pójdzie za daleko i przepraszam, że mówię o tym tak wprost, ale jesteś moim przyjacielem i wiem, że mnie nie odtrącisz, tak? Boję się uczuć, Zayn. Boję się, że kiedy będziesz mówił mi rzeczy, których nigdy nie słyszałam, zacznę się przyzwyczajać. Zaczną mi się podobać. I będę szczerze chciała tego słuchać, ale z czasem zechcę czegoś więcej. Będziemy się całować wmawiając sobie, że to część planu albo przyjacielskie buziaki. Ale pocałunek to intymna rzecz i nie wiem... Też uczuciowa? Tak, chyba tego słowa szukam. Pocałunki będą zacieśniać więź między nami, aż zacznę zapominać, że na ciebie czeka seminarium. Zapragnę związku, bo jestem kobietą i niewiele wiem o życiu, ale w tych jebanych książkach naczytałam się o rozwijających się uczuciach i babki na to lecą, no nie? Na czułe słówka i całowanie, rozumiesz. - widziałam, że śmieje się z moich tłumaczeń. - Mówiłam ci, że mi się plącze! - pacnęłam go w ramię. - Gubię się, pomóż mi.
- Okay, Mała, już dobrze. - uspokoił się nieco, ale uśmiech nie schodził z jego twarzy. - Trochę mi głupio, że patrzysz na mnie tylko przez pryzmat "ksiądz". Nie zapominaj, że jestem też facetem.
- W moich książkach faceci to gnojki i świnie. - jęknęłam jak dziecko, przez co Zayn zaśmiał się tak dźwięcznie, że jego oczy wyglądały, jakby należały do Chińczyka. - Jesteś gnojkiem?
- Mam nadzieję, że nie.
- Skoro tak cię to rozbawiło, to jesteś.
- Wracając. - pokręcił głową z rozbawieniem. -  Bycie alumnem nie zamyka mojego umysłu jedynie na Boga i sprawy wiary.
- Ale zamyka na to twojego penisa, Mój Drogi. - uśmiechnęłam się złośliwie, na co parsknął śmiechem.
- Ta rozmowa nie będzie już teraz poważna, prawda? - chwycił się za brzuch, który najwyraźniej zabolał go ze śmiechu. - To było tak cholernie obsceniczne, Lydia.
- Prawdopodobnie w ostatnie 15 minut przebrnęły przeze mnie wszystkie emocje, jakie tylko znam. Także nie licz na powagę, potrzebuję snu.
- Dlaczego myślę, że jesteś pijana? - popatrzył na mnie z podejrzliwym uśmieszkiem.
- Boże, mam nadzieję, że nie jestem.
I nagle zaczęłam się nad tym głęboko zastanawiać. Może faktycznie byłam pijana? Bo ludzie się tak nie zachowują. Wstają radośni, później są zdruzgotani, wściekają się, kruszą, są zrozpaczeni, mają jakieś miłosne zachwiania, później się śmieją i są przygłupami...
Chwila.
Jakie miłosne zachwiania?
- Muszę już iść, bo proboszcz Collins niedługo wróci. - spojrzał na wyświetlacz swojego LG.
- Ta, już czas. Pogadamy jeszcze, co? - splotłam ręce za plecami, odprowadzając go do drzwi.
- Mam nadzieję, że jeszcze dziś sprawdzę, czy wszystko okay. - spojrzał w stronę kuchni, gdzie leżał rozbity talerz z jajecznicą. - Załóż jakieś kapcie, pokaleczysz sobie stopy. I obiecaj mi, że zrobisz sobie jakieś śniadanie, dobrze?
- Obiecu... - urwałam.
A właściwie nie ja urwałam.
Usta Zayna urwały.
Pieprzone usta Zayna na moich pieprzonych ustach.
Odsunęłam się od niego szybko z zaskoczoną miną i posłałam mu co do cholery spojrzenie. Zayn jedynie uśmiechnął się szeroko:
- Warto było, nie żałuję. Tylko obiecaj mi jeszcze, że umyjesz zęby.
- Gnojek! - krzyknęłam ze śmiechem, sprzedając mu kopa w tyłek.
- Uważaj na siebie, Mała. - zaśmiał się i opuścił mój dom.
Stałam z uśmiechem przed zamkniętymi drzwiami, ale po chwili wpatrywania się w słoje drewna na powłoce przed sobą, mój uśmiech zaczął schodzić. Przewertowałam sobie całą naszą rozmowę i na tamtą chwilę byłam pewna jednej rzeczy:
Zakochałam się w Zaynie.

piątek, 1 września 2017

VIII. Nie jestem pijany, Lydia. Jestem cholernie podniecony.

Hej, hej!
Ja ukończyłam 18 lat. A co z wami?!
Tylko ostrzegam, czytacie na własną odpowiedzialność. Enjoy! x

W tamtym momencie nie myślałam o niczym.
Czułam jedynie gorąco na swoich policzkach i nie wiedziałam, czy to przez alkohol, czy może spowodował to fakt, że Zayn zdjął moją koszulkę i bezwstydnie pożerał mnie wzrokiem. Nie pozostałam mu dłużna, chwytając rąbek jego t-shirtu i jednym ruchem przeciągając go przez jego głowę. Mężczyzna wyglądał jeszcze piękniej z nagim torsem i szybko unoszącą się klatką piersiową. Nie dało się opisać jego wyglądu w tamtej chwili. Był po prostu, pięknym, brudnym bałaganem. Przytrzymał mnie za plecy, kiedy odkładał mnie na sofę, a ja chwyciłam go za ramiona:
- Nie chcę zrobić tego tutaj.
- Idziemy na górę? - zapytał ciężko.
Jedynie skinęłam głową i ponownie poczułam usta Zayna na swoich. Uśmiechnęłam się przez pocałunek, bo jego usta smakowały jeżynowymi Skittlesami i to wydało mi się takie niewinne. A zdecydowanie takie nie było. Język chłopaka tak wspaniale masował mój własny, jego zarost drażnił moją skórę, jego dłonie głaskały moje uda. Uniósł mnie na rękach tak, że moje nogi oplatały jego biodra i w tej pozycji udaliśmy się na górę, wciąż się całując. Nie obyło się bez potknięć, przez co śmialiśmy się co chwilę i wtedy zrozumiałam, że to właściwa osoba. To z Zaynem chciałam przeżyć swój pierwszy pocałunek, z nim po raz pierwszy chciałam uprawiać seks, z nim chciałam wyjechać nad morze. Z nim było tak dobrze. I może ktoś mógłby powiedzieć, że to przez wino się nie stresowałam. Ale to nie prawda. To Zayn był moim spokojem. I widziałam, że mimo wszystko, u niego też było dobrze. W tamtym momencie nie myśleliśmy o tym, co będzie jutro, co będzie za tydzień, za parę miesięcy. Robiliśmy głupoty, ale robiliśmy je razem i to było dla mnie ogromnie ważne. Zayn położył mnie na puchatym kocu i zajął się rozpinaniem moich spodni, jednocześnie mnie całując. Leżałam przed nim w samej bieliźnie, a on zawisł nade mną i po prostu patrzył na mnie z uśmiechem:
- Nie wierzę, że to się dzieje. - zaśmiał się, po czym przygryzł wargę. - Wyglądasz cholernie seksownie.
- Skąd w księdzu tyle nieprzyzwoitości? - również się śmiałam. - Wiesz, że nie mamy prezerwatyw ani niczego w tym stylu?
- Damy radę, Mała. - puścił mi oczko i zdjął swoje spodnie, również zostając w samej bieliźnie. - Gotowa?
- Tak! - pisnęłam ze śmiechem.
- Tylko ostrzegam; nie znam się na tym, dlatego postaram się jakoś odwrócić twoją uwagę od moich żałosnych poczynań. - uśmiechnął się szeroko, po czym ponownie zbliżył usta do moich.
Powoli zaczął poruszać swoimi wargami, żebym mogła się spokojnie odprężyć. Podniosłam się na łokciach, żeby ułatwić mu dostęp do zapięcia mojego stanika, w efekcie czego poczułam jego uśmiech na ustach. Nie chcąc mnie rozpraszać, przejechał językiem po mojej dolnej wardze, na co automatycznie ją odchyliłam. Nasze języki pieściły się delikatnie, czasem udawało mi się zassać ten Zayna, na co mężczyzna wydawał z siebie ciche sapnięcie. Trzymał jedną dłoń pod moją głową, a drugą błądził po moim brzuchu, żeby po chwili włożyć ją w moje cieliste figi. Musiał lekko osunąć się w dół, żeby zdjąć je z moich nóg, ale wciąż patrzył mi w oczy i obserwował, czy wszystko dobrze. Wrócił do mnie po dwóch sekundach i zdjął swoje bokserki, po czym nakrył nas puchatym, białym kocem, na którym wcześniej leżeliśmy. Ułożył się między moimi nogami i wtedy pierwszy raz poczułam jego erekcję na swoim udzie. Niekontrolowanie zaśmiałam się w jego usta, ale szybko przeprosiłam, tłumacząc, że to z nerwów. I w sumie nie kłamałam, bo alkohol zaczął ulatniać się z mojej krwi i nagle zaczęłam się bać:
- Zayn, jak bardzo pijany jesteś, skoro zdecydowałeś się to zrobić? - zapytałam nagle.
- Nie jestem pijany, Lydia. - spojrzał na mnie poważnie. - Jestem cholernie podniecony.
Na potwierdzenie tych słów wpił się w moje usta i zaczął je całować z taką namiętnością, że nie mogłam nic poradzić na ciche jęki wydobywające się z mojego gardła. Nie mogłam ich zagłuszyć tym bardziej, że Zayn zaczął pocierać swoim penisem moją łechtaczkę, co doprowadzało mnie do obłędu i miałam nadzieję, że cały stosunek będzie tak wyglądał:
- Nie denerwuj się niczym, Mała. Zaopiekuję się dziś tobą. - ostatni raz cmoknął moje usta, po czym uniósł się nade mną.
Spojrzał w dół pomiędzy nas i chwycił w dłoń swojego penisa. Moje oczy rozszerzyły się i mimowolnie podciągnęłam się wyżej, kiedy Zayn już chciał wejść we mnie:
- Co jest, Kochanie? - zmarszczył brwi, chwytając moją twarz dłonią.
Kochanie.
Kochanie.
Kochanie.
- On jest za duży, Zayn! - pisnęłam, śmiejąc się jednocześnie, bo sytuacja była wręcz niedorzeczna.
Śmiałam się też ze szczęścia, bo mężczyzna pierwszy raz nazwał mnie Kochaniem.
- Spróbujemy? - pochylił głowę w stronę mojej szyi i zwilżonymi językiem ustami, zaczął torować ścieżkę od mojej żuchwy, do lewej piersi.
Patrzyłam na niego od góry i widziałam całe jego piękno. Długie rzęsy rzucały pionowe cienie na jego szczupłą twarz. Jego nos błąkał się po moim dekolcie, a ja nie mogłam nic powiedzieć. Mogłam jedynie oddychać coraz szybciej i szybciej:
- Pachniesz tak dobrze. - wymruczał.
Ucałował moją pierś i popatrzył mi w oczy, obscenicznie liżąc mój już nabrzmiały sutek. Otworzyłam usta szeroko i zakwiliłam cicho, przez co Zayn uśmiechnął się triumfalnie i pokrył całą brodawkę swoimi ustami. To uczucie było nieporównywalne z niczym innym na ziemi. Całkowicie straciłam zmysły, zatapiając palce w jego poburzonych włosach i przyciągając go bliżej. Usta Zayna przeniosły się na prawą pierś, lewą z kolei zaczął masować dłonią. Czułam się jak nigdy dotąd. To było zbyt dobre i piękne, by mogło dziać się naprawdę:
- Zayn, zrób to. - jęknęłam. - Błagam.
- Cierpliwości, jeszcze trochę się z tobą pobawię. - uśmiechnął się leniwie. - Podobasz mi się taka.
Głośno przełknęłam ślinę i jedynie kiwnęłam głową, bo naprawdę nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Miałam mroczki przed oczami, coraz ciężej przychodziło mi oddychanie. To było jak chwila, w której mdlejesz, ale w dobry sposób. Spadałam w dół jakiejś cudownej, słodkiej, a zarazem tak brudnej i zbereźnej otchłani. Dłoń Zayna znalazła się na mojej kobiecości, przez co ze świstem wciągnęłam powietrze. Nikt nigdy mnie tak nie dotykał i od tamtej pory nie chciałam, by była to inna dłoń. Jego szczupłe palce drażniły moją łechtaczkę, powoli przenosząc się do mojego wejścia. Przestał mnie całować i spojrzał mi w oczy tak głęboko, że jestem przekonana, że oglądał moją duszę z każdej strony. Obserwował całą moją twarz, wyłapywał każdą emocję, która się przez nią przewinęła, a ja po prostu dyszałam i starałam się subtelnie wypychać biodra w jego stronę, prosząc o więcej dotyku. Zayn włożył swój środkowy palec w moją pochwę, przez co jęknęłam z rozkoszy:
- Kochanie, jesteś taka piękna. - wyszeptał.
Patrzyłam na niego i totalnie nie wiedziałam co robić.Tym razem już całkowicie. Był takim wspaniałym człowiekiem, widziałam w nim tyle piękna, dobra i jakiegoś światła... Wydawał się być iskrą, tak niesamowitym promieniem, który przyciąga wzrok wszystkich i sprawia, że nic poza nim nie istnieje. I tak strasznie bałam się tego, że pewnego dnia po prostu zniknie, zgaśnie...
Mogłam poczuć łzy zbierające się w moich oczach, ale to nie było ze smutku, czy strachu. To była bezradność, bo tak bardzo chciałam pokazać mu, jak ważny i wyjątkowy jest, ale nie potrafiłam:
- Lydia, co się dzieje? - wstrzymał swoje ruchy, patrząc na mnie ze zmartwieniem.
- Nie zasłużyłam na ciebie w tym momencie. - wyszeptałam.
Zayn pokiwał głową z niedowierzaniem:
- O czym ty mówisz? Jesteś cudowna. Najwspanialsza. Zasługujesz na całe dobro tego świata i głupio mi, że w tym momencie dostajesz tylko mnie. Ale oddaję ci się cały, uwierz mi. - jego głos się podłamał.
- Mam aż ciebie, Zayn. Znaczysz dla mnie tak wiele.
Mężczyzna momentalnie zmienił nastrój. Widziałam na jego ustach jakiś dziwny, leniwy uśmieszek, po którym pochylił się do mojego ucha i wyszeptał:
- Mam prośbę, zgoda? - poczułam jego gorący oddech na skórze. - Chcę, żebyś pokazała mi, jak wiele dla ciebie znaczę.
- Zayn, ja nie wiem jak... - westchnęłam zrezygnowana.
- Ja wiem, jak. - przygryzł płatek mojego ucha, a ja zesztywniałam. - Niech twoje jęki będą słowami. To one mają mi pokazać, kim dla ciebie jestem.
Głośno przełknęłam ślinę i wiedziałam, że już nie ma odwrotu. Mruczący głos Zayna tuż przy mojej twarzy był tak ogromnie podniecający, że być może tylko dzięki niemu mogłabym szczytować. Jego palce ponownie zaczęły we mnie pracować, a ja oddawałam się cudownej rozkoszy. Nie bałam się niczego, bo był ze mną Zayn:
- Głośniej, Mała. - wysapał, kiedy przystawił główkę swojego członka do mojej kobiecości.
Mocniej chwyciłam go za ramiona i nagle poczułam go w sobie. Jego palce nie wystarczyły, by oddać jego wielkość, nie byłam wystarczająco dobrze przygotowana. Mocno zacisnęłam oczy, kiedy Zayn pchnął mocniej przez opór stawiany przez moją błonę dziewiczą:
- Cholera jasna. - stęknął.
Czułam okropny ból, przez co zagryzłam dolną wargę niemal do krwi:
- Wypuść ją, Kochanie. - Zayn pochylił się nad moją twarzą i ucałował moją opuchniętą, dolną wargę. - Zrobisz sobie krzywdę.
Praktycznie rozpuściłam się pod wpływem jego troski. Czułam się cała jego, mógł robić co tylko zechciał.
- Trochę boli, Zayn. - odetchnęłam ciężko.
- Mnie też, Mała. Zwolnimy trochę, dobrze? - spojrzał mi głęboko w oczy i ucałował moje czoło. - Zaraz będzie lepiej, obiecuję ci.
Oplotłam nogami biodra Zayna i wtuliłam się w niego mocniej. Poruszał się we mnie naprawdę wolno, a ból powoli ustępował. Ale wciąż nie czułam przyjemności, uczucie było po prostu bardziej znośne:
- Możesz przyspieszyć, jest lepiej. - wychrypiałam.
Zayn spełnił moją prośbę, poruszając biodrami nieco szybciej, jednocześnie niechlujnie muskając moje usta swoimi. Widziałam, że jest mu ciężko się nade mną utrzymywać, bo na jego czole pojawiły się krople potu:
- Jest ci dobrze? - zapytałam z trudem.
- Jest w porządku, Mała.
- Widzę, że ci ciężko.
- Nie jest ciężko. - zaśmiał się. - Po prostu jesteś cholernie ciasna.
- Boli, prawda? - sapnęłam ciężko.
- Odrobinę. - ponownie się zaśmiał, a ja położyłam dłonie na jego torsie.
- Seks jest przereklamowany. - zachichotałam.
- Tak myślisz? - wysunął się ze mnie powoli, przez co obydwoje się skrzywiliśmy.
- Nie wiem, z czego ludzie robią taką aferę. To tylko boli.
- Ponoć tylko za pierwszym razem. - zaśmiał się, kładąc się obok mnie i ocierając swoje czoło. - Ale nie uważam że jest przereklamowany.
Popatrzyłam na niego z uniesioną brwią i zauważyłam, że wszystko wróciło do normy. Koniec pięknych wyznań, koniec troski. Wrócił mój dobry przyjaciel Zayn:
- Ten właściwy stosunek może i nie był fantastyczny i nie było jak na filmach, ale gra wstępna... - westchnął z uśmiechem. - Genialna sprawa. Poza tym mamy też inne formy seksu.
- Ach tak? - zaśmiałam się.
- Ach tak. - ponownie położył dłoń na mojej kobiecości. - Ktoś tu jest mi dłużny kilka pięknych, głośnych jęków. - oblizał wargi. - Nie odpuszczę tak łatwo.
Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, Zayn ponownie znalazł się na mnie. Szybko cmoknął moje wargi, po czym puścił mi zalotnie oczko i zanurkował pod kocem, odnajdując ustami moją łechtaczkę.


---


Obudziło mnie przeraźliwe brzęczenie mojego telefonu. Otworzyłam jedno oko i zobaczyłam ciemnowłosą głowę spoczywającą na moich piersiach. Automatycznie się rozbudziłam i szybko sięgnęłam po telefon, żeby go wyłączyć. Zerknęłam tylko na wyświetlacz i zobaczyłam, że to Meredith, więc pomyślałam, że nic się nie stanie, jeśli oddzwonię za parę minut. Spojrzałam jeszcze raz w dół i zauważyłam, że Zayn porusza się niespokojnie, co mogło oznaczać tylko tyle, że już nie śpi:
- Moja głowa waży jakieś 15 ton. Nigdy jej nie podniosę. - jęknął żałośnie.
- Myślę, że to niemożliwe, Kochanie. - zaśmiałam się.
Zayn poruszył głową, drażniąc moje sutki:
- Czy ja leżę na cyckach?
- Tak. - stłumiłam śmiech
Chwycił dłonią jeden z nich:
- Czy to nagie cycki?
- Tak.
- Czy to twoje cycki? - ponownie jęknął, a ja nic nie mogłam poradzić na nagły wybuch śmiechu.
- Tak!
Chłopak powoli podniósł się ze mnie, nie racząc mnie żadnym spojrzeniem. Podparł swoją głowę dłońmi i siedział tak na krawędzi łóżka przez chwilę:
- Nie spojrzysz na mnie? - zapytałam, uśmiechając się delikatnie.
- Jesteś naga, Li.
- Tak samo, jak ty. - zaśmiałam się, kiedy znalazł swoje bokserki na ziemi i wciągnął je na swój chudy tyłek.
- Ubierz się, Mała, zrobię jakieś śniadanie. - westchnął, poprawiając włosy i będąc już przy drzwiach, spojrzał na mnie na kilka sekund. - Masz naprawdę ładne i wygodne cycki.
Pokręciłam głową z rozbawieniem, kiedy zniknął z mojego pokoju. Założyłam nową parę majtek i wygrzebałam jakiś za duży sweter, który przykrywał moje pośladki. Zaczęłam się zastanawiać, czy wczorajsza noc zmieni relację między nami, ale, wnioskując po pobudce, nie zanosiło się na to. Byłam naprawdę szczęśliwa i czułam, że wszystko jest na swoim miejscu. Wszystko przebiega tak, jak powinno. Nagle przypomniałam sobie, że dzwoniła Meredith, dlatego szybko wybrałam jej numer i po kilku sygnałach usłyszałam jej oddech:
- Cześć, ciociu! Tęskniłam za tobą! - zawołałam wesoło.
- Cześć, Lydia. - powiedziała słabo, co od razu mnie zaalarmowało.
- Jezu, co się dzieje. - złapałam się za kołnierz swetra.
- Dziecko... - westchnęła. - Jestem trochę bardziej chora, niż mogłyśmy przypuszczać...

Dziękuję za ponad 1000 wejść, Gurls!
To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Pokażcie mi się w komentarzach,  chcę was wyściskać! x